5.5.10

Wyprawa na lodke


Kilka tygodni temu Krzysiek i ja mielismy okazje spedzic popoludnie i wieczor na lodce. Zostalismy zaproszeni na ta wyprawe przez wlasciciela naszego domu. Pogoda cudnie sie udala i zrobilismy bardzo duzo zdjec. Wiem jedno - to na pewno nie jest ostatni taki wypad. Krzyskowi bardzo sie spodobalo zeglowanie a mi gotowanie w kuchni na lodce. Ba nawet uslyszalam ze moje ostre udka i salatka porowa (wg przyjaciolki Asi) sa najlepszym daniem piknikowym na calej wyspie :)

Sposob na udka prosty - ostra marynata piri piri min 24 h w lodowce i do tego pieczenie w przez kilka h w piekarniku nagrzanym do temperatury 100 st C.

Salatka tez bardzo prosta i odkad jedlismy ja na parapetowce u Asi czesto ja powtarzam.
potrzebne sa:
1 kapusta pekinska drobno poszatkowana
2 srednie pory drobno pokrojone
kilka lyzek kukurydzy konserwowej
sol, pieprz
majonez, musztarda i smietana

wszystko sie miesza i odstawia na chwile i juz :)


A teraz czas na obiecane zdjecia:
Moj ulubiony zeglaz:


Widoki:













Nasza lodka

25.4.10

Dzien dobry po przerwie


Nie było mnie tu więcej niż długo. 
Powrotu na stałe obiecywać nie mogę, gdyż nigdy nie wiadomo jak się życie potoczy. 

Od dnia dzisiejszego będziemy mieszkać tylko we dwoje. No i oczywiście nasze kociszcza. Dla mnie to bardzo ważny dzien. Czekałam na to od dłuższego czasu :)


Tu nasze maleństwa w styczniu zaraz po sterylce 




Niedawno tez udało się nam zacząć sezon grillowi 2010 :)
Kupiliśmy grill gazowy


A tu pierwsze potrawy:

Jednym z moich ulubionych odkryć ubiegłego sezonu grillowego jest kukurydza na ostro.
Wystarczy kolbę kukurydzy obgotować w lekko osolonej wodzie. 2 łyżki masła wymieszać z sosem chili i mielonym pieprzem. Posmarować kukurydze masą i grillowac.

Mam nadzieję z weną twórczą do gotowania wróci :) i niedługo znów będę miała nastrój na gotowanie, robienie zdjęć i publikowanie notek :)

Serdecznie pozdrawiam i dziękuję wszystkim za wsparcie i mile komentarze.

30.1.10

zajęta

Prawie miesiąc nieobesności. Powinnam się wstydzić ale nie mam na to czasu niestety. ;-)
Nowa praca jest niesamowicie zajmująca i wyczerpująca. Uwielbiam ją jak na razie, choć po powrocie do domu nie zostaje mi wiele czasu na to żeby zrobić cokolwiek. O siłach to już lepiej nie będę wspominać.

Poza domem spędzam minimum 12 h (min 9 h w pracy i około 3h w dojazdach). Jest to bardzo męczące, zwłaszcza, że gdy wracam czekają na mnie 2 małe i 1 duży poworek. Oczywiście na maksa stęsknieni, chcą być przytulani, opowiedzieć bądź wymiauczeć co się działo jak mnie nie było...
Słodkie to bardzo, choć czasem jestem tak psychicznie wymęczona, że marzę tylko o szklance ciepłej herbaty i łózku.
Krzysiek jest cudowny odkąd wróciłam do pracy. Przejął sporą część moich obowiązków domowych w tygodniu, jak może to przyjeżdza po mnie na przystanek żebym nie musiała iść piechotą do domu. W tym tygodniu nawet wstawał o 6 rano (mając na 12 do pracy) żeby mnie zawieść do pracy. Powodów kilka m.in uszkodziłam sobie pięty (na szczęście już lepiej) no i żal mu mnie było, że musiałam normalnie wstawać o 4:30 żeby zdążyć na 7 do pracy. Kochanego mam męża nieprawdaż?

Kociszcza rosną jak na drożdzach. 2 tygodnie temu miały sterylkę, a dziś byliśmy z Bonisławą na zdjęciu szwów. Nauczyły się korzystać z zamkniętych kuwet, ostatecznie zaakceptowały to, że wychodzę wcześnie rano i wracam wieczorem i już nie demoloują połowy domu i dalej włażą mi pod kołdrę, żeby grzać mi stopy.

Nowy Rok zaczął się dla nas całkiem dobrze i mam nadzieję, że to początek dobrej passy.
Powoli rozglądamy się za nowym domem do wynajęcia, bo w obecnym więcej wad niż zalet.
Ale mamy na to 2-3 miesiące więc tym razem dom musi spełnić wszystkie stawiane mu wymagania ;-)

Miłego weekendu wszystkim