30.12.09

Makaroniki

Święta minęły ekspresowo. Były to jedne z cudowniejszych Świąt Bożego Narodzenia w moim życiu. Było ciepło i rodzinnie, kameralnie i wesoło. Dawno nie miałam tak naładowanych pozytywnie akumulatorów.
Oczywiście podczas świąt nie mogło zabraknąć ciasteczek. W tym roku upiekłam ich sporo, wiedząc, że nasza przerwa świąteczna będzie bardzo długa, co zawsze oznacza zwiększone zużycie słodkości ;-)

Dziś podzielę się z Wam przepisem na makaroniki orzechowe. (na zdjęciu ciasteczka pośrodku)
Od razu przepraszam za jakość zdjęć, ale irlandzka pogoda nie zaszczyciła mnie słońcem.




Makaroniki orzechowe

Składniki
5 białek
400 g cukru pudru
2 łyżki kakao
400 g zmielonych orzechów włoskich
Kwaśne powidła

Przygotowanie

Białka ubiłam na sztywno, następnie dodawałam po 1 łyżce cukier puder. Gdy masa zrobiła się gładka i lśniąca, następnie dodałam kakao i orzechy. Masę odstawiłam na 30 min

Za pomocą dwóch łyżek kładłam kupki wielkości orzecha włoskiego. Na środek każdej kulki nakładałam małą ilość powidła. Piekłam ok. 35 min w piecu nagrzanym do temperatury 150 st. C.
Ostudziłam na kratce i schowałam do puszki. Z każdym dniem są fajniejsze. Chrupiące z wierzchu i miękkie i ciągnące w środku. Zostało mi jeszcze kilka na dnie puszki i teraz dawkuję sobie przyjemność. :)

Przepis zgłaszam do zabawy Zabawa Świąteczno - Noworoczna Olgi Smile .

Smacznego

25.12.09

Swieta...

Półmetek Świąt już za nami. W tym roku są one dla mnie wyjątkowe. Moja Mama spędza je z nami. Wprawdzie choroby nas nie ominęły, ale nie jest to ważne. Cudowne chwile, jakie spędzamy w gronie rodzinno przyjacielskim pozostaną w moim sercu na długo.

Życzę Wam wszystkim cudownych chwil, radości i spokoju oraz szczęśliwego Nowego Roku.



18.12.09

uśmiech losu...

Mam za sobą tydzień dobry wiadomości. Nie dość, że zdałam ostatni egzamin z Excela i dzięki temu uzyskałam certyfikat ECDL ze średnia 96,2 % to jeszcze dziś dostałam wiadomość, że dostałam pracę. Zaczynam po Nowym Roku jako administrator w dziale księgowości.

To będą cudowne święta :D 

16.11.09

Gotujemy po polsku - podsumowanie

Podsumowanie akcji Gotujemy po polsku juz gotowe

Gotujemy po polsku! - edycja II - podsumowanie


A z innych spraw to u mnie zastój robótkowo kulinarny. Przygotowuję się do egzaminow ECDL (mam już 4 moduły za sobą, wszystkie zdane powyżej 92 %) zostały mi jeszcze 3. Dodatkowo 19 grudnia zdaje teoretyczny egzamin z przepisów kodeksu drogowego. W związku z tym proszę o wybaczenie za opieszałość w pisaniu.

10.11.09

Lazanki czyli mezczyzni sa dziwni ;-)

Od pewnego czasu mój mąż ma napady pt. chcę coś tradycyjnego. Prawdę mówiąc ma te napady co drugi dzień, co momentami bywa męczące. Gdy raz stwierdził, mam ochotę na łazanki nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Wielokrotnie mi mówił, ze nie lubi tej potrawy. Po czym stwierdził, ale wiesz zrób takie jak jadłem w szkole podstawowej na stołówce. Zapytałam się czy mógłby mi coś więcej powiedzieć na temat tych łazanek a on stwierdził "nie wymagaj ode mnie za dużo to było w pierwszej klasie". Czyż mężczyźni nie są dziwni? ;-)


W każdym bądź razie stwierdziłam ze pójdę za instynktem. Sama łazanek nie lubię i przyznaje otwarcie nie próbowałam. Ale Krzysiek był tak zachwycony efektem, ze poprosił żebym częściej je robiła.




Łazanki


Składniki na 2 porcje

1/4 malej bialej kapusty
1/2 szklanki makaronu - ja uzylam platow do lasagne, pokruszylam je przed gotowaniem
1/1 łyżki  zielonej pietruszki
2 plastry boczku (okolo 10 dag)
2 łyżki masła
1/2 cebuli
1/4 łyżki suszonych warzyw (używam mieszanki ze sklepu mniammniam.pl)
1 łyżka oleju
sól i pieprz
dodatkowo masło do odgrzania
    Przygotowanie:
    Kapustę i cebule drobno posiekałam. W rondlu rozgrzałam masło, poddusiłam na nim kapustę, dodałam połowę przygotowanej cebuli, zalałam 2 szklankami wody. Dodałam pietruszkę, warzywa, sól i pieprz. Gotowałam do miękkości, około 40 min.
    Ugotowałam makaron w lekko osolonej wodzie. Boczek pokroiłam i podsmażyłam na oleju. Pod koniec smażenia dorzuciłam resztę cebuli.
    Kapustę odcedziłam, wymieszałam z makronem i boczkiem. Doprawiłam lekko do smaku i odstawiłam, żeby się przegryzło. U mnie łazanki czekały do następnego dnia. Podgrzałam je na patelni z masłem. Proste, nieprawdaż?


    To moja propozycja na akcje - Gotujemy po polsku

    Gotujemy po polsku! - edycja II

    5.11.09


    Nie mam nic drutowego do pokazania. Pracuje obecnie nad kilkoma prezentami dzierganymi dla rodziny. Pokażę je dopiero po świętach. Prace posuwają się bardzo powoli do przodu. Jestem zawalona nauka na kursie, ale jak na razie wszystkie egzaminy zdaje bardzo dobrze, więc nie żałuję zainwestowanego w naukę czasu. Dodatkowo zapisałam się na egzamin teoretyczny z przepisów prawa drogowego i jeśli się uda to po Świętach Bożego Narodzenia będę mogła zacząć uczyć się jeździć. Momentami wydaje mi się, że za dużo rzeczy chcę ogarnąć na raz: kurs, dom, kociaki, prawko, prezenty itd. lecz z drugiej strony uwielbiam być zajęta i brakowało mi uczucia spełnienia. Oczywiście do pełni szczęścia brakuje mi pracy, ale należy się cieszyć tym, co się ma.

    A tak z innej beczki, pokażę Wam naszyjnik, który przygotowałam dla Mamy Koleżanki. W tej chwili pewnie już jest gdzieś w samolocie nad oceanem. Mam nadzieję, że dotrze na czas.




    Miłego popołudnia wszystkim. Nie dajcie się jesiennej depresji. Życie jest piękne pomimo wszelkich przeciwności.

    2.11.09

    organizacyjnie



    Czy już wspominałam, że, mam najcudowniejszego męża na świecie? Znudzony moim marudzeniem, że nie mogę robić biżuterii przy dwóch wariatach nie dość, że, kupił mi małe biurko i fajne krzesło, to jeszcze pomógł zamienić część wolnej sypialni w pracownię. Mam tam stół (ten, który do tej pory używałam jako biurka pod lapka), szafki na szpargały i przede wszystkim święty spokój i miejsce, do którego kochane kociszcza nie mają dostępu. Czegoż chcieć więcej, a tak… żeby doba była dłuższa.
    Zdjęć pokoju niestety nie mam, bo ciężko przy obecnym świetle i wciąż wymaga on conieco pracy, ale za to mam zdjęcia dwóch kochanych wariatów.


    Ripciu



    Boni

    26.10.09

    Ziemniaki w cieście


    Czas leci niesamowicie szybko. Ani się obejrzałam a tu już zbliża się koniec października. Mój dzień chwilowo jest podzielony pomiędzy obowiązki domowe, wymagający kurs, rozbrykane kocięta oraz marudzącego jesiennie męża. Udaje mi się wykroić chwilę na robienie na drutach czy przeczytanie czegoś, ale z coraz większym trudem. Mam nadzieję, że wraz z końcem serii egzaminów, jaka mnie czeka w ciąg u najbliższych 6 tygodni uda mi się częściej tu zaglądać i pisać.


    Na razie rozkoszuję się codziennymi spacerami do ośrodka szkoleniowego i piękną kolorową jesienią.
    Uwielbiam jesień i tą ciepłą, nieśmiała wrześniowa, kapryśna acz kolorową październikową oraz mokrą i ponurą listopadową. Kojarzy mi się ona z wyprawami na działkę do rodziców, z zapachem świeżo zoranej ziemi, z ogniskiem, w którym paliło się resztki wyschniętych chwastów a przede wszystkim z ziemniakami pieczonymi w żarze ogniska. Tęsknie za prostotą tamtych dni, za beztroską właściwą dzieciństwu i za tamtym smakiem. Przyznam się jestem fanką ziemniaków. Uwielbiam je w prawie każdej postaci, pieczone, smażone, gotowane i z koperkiem.

    Gdy Olga Smile zaproponowała Zabawę Ziemniaczaną wiedziałam, że znajdę czas żeby wziąć w niej udział. Moja propozycja jest bardzo prosta. Cos, co przygotowuje się tak o na przekąskę albo gdy ma się ochotę na coś innego jako dodatek do obiadu.


    Ziemniaki w cieście




    Porcja na 4 osoby

    Składniki:
    4 średniej wielkości ziemniaki
    1 duże jajko
    Mąka
    3 łyżki mleka
    Sól, pieprz i zioła prowansalskie
    Olej

    Przygotowanie:
    Ziemniaki obrać, umyć i osuszyć. Pokroić w cienkie plasterki(mniej niż 0,5 cm grubości). Jajko wymieszać z mlekiem, szczypta pieprzu i ziołami, dodać mąkę. Ciasto powinno mieć gęstość kwaśnej śmietany. Rozgrzać olej w głębokim naczyniu (takim, w którym smażycie frytki – ja do tego używam wok). Plasterki ziemniaków moczyć w cieście i smażyć na złoto. Odsączyć na ręcznikach papierowych, posolić. Dobre zarówno na ciepło jako dodatek do obiadu jak i na zimno jako przekąska.

    Smacznego.


    Ziemniaczany Sezon 2009

    4.10.09

    Szal dla Połówka

    Udało się. Skończyłam wbrew przeciwnościom losu szalik dla Krzyśka. Zależało mi na tym, żeby zdążyć przed naszą 6 rocznicą. I udało się. Wprawdzie koty robiły co mogły żebym nie miała chwili na dzierganie, dodatkowo znów się mocno przeziębiłam, ale wreszcie robota skończona. Szal robiłam na drutach nr 7, ze wspomnianej już Marble Chunky. Ma 197 cm długości. Mąż stwierdził, że od jutra zaczyna go nosić. Mam tylko nadzieję, że uda mi się go zblokować.


    Tu szal na ludziu


    i na schodach - jedyne w miare jasne miejsce w pochmurne dni.




    Włóczka jest rewelacyjna. Miękka, przyjemna i wydajna. Na pewno do niej wrócę.
    Teraz muszę skończyć szal dla Taty, a następne w kolejce jest moje bolerko.

    do zobaczenia

    18.9.09


    Tym razem będzie trochę kulinarne i trochę robótkowo. Druty chwilowo poszły w odstawkę w związku z obecnością kociaków, moim kursem i robieniem kartek świątecznych. Tak wiem, do Świąt Bożego Narodzenia jeszcze kilka miesięcy, ale przygotowanie kartek trochę trwa a ja chciałabym wszystkich obdarować własnoręcznie zrobionymi.
    Jak na razie trwają prace kolorujące i liczenie ile kartek potrzebuję. Poza tym kociaki dokazują, codziennie spędzam z nimi dużo czasu i wprost uwielbiam, gdy zasypiają na moim brzuchu. Wczoraj zaliczyliśmy pierwszą wizytę u weterynarza, maluchy spisały się dzielnie i podbiły serce pani doktor.


    Ale wracając do głównego tematu. Robótkowo kartka ślubna, przygotowana dla Krzyśka przyjaciółki z dzieciństwa Małgosi. Gosia i Kamil będą sobie ślubować jutro. Gratulacje i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.

    A kartka wygląda tak:





    Co do kulinariów to od dłuższego czasu chodziły za mną kruche babeczki z kremem z białek czekolady. Zdecydowałam się skorzystać z przepisu na ciasto podanego przez Małgosie.dz Ciasto się świetnie robi, super się wałkuje i jest po prostu genialne. Przygotowałam 20 babeczek a resztę ciasta zużyłam na ciasteczka.





    Przygotowałam do nich krem z białej czekolady i serka mascarpone, na który pomysł parę miesięcy temu podała mi Boshka z forum Ciocin.


    Składniki na krem ilości wystarczającej na 20 babeczek
    150 ml śmietany kremówki
    150 g serka mascarpone
    100 g białej czekolady
    Kilka kropel alkoholu kokosowego


    Przygotowanie:
    Czekoladę rozpuściłam na parze. Śmietanę ubijałam aż prawie zgęstniała, dodałam pozostałe składniki, zmiksowałam razem i odstawiłam do lodówki na około 3 h żeby zgęstniało.

    Szprycą nakładałam krem do babeczek i dekorowałam plasterkami brzoskwiń w syropie. Najlepsze następnego dnia, gdy ciasto lekko nawilgnie.

    Smacznego

    A na koniec tej bardzo chaotycznej notatki moje dwa maluchy

    Boni




    Ripcio




    Czyż one nie są cudowne?

    13.9.09

    Nowi lokatorzy

    Notka na goraco - mamy 2 male kociaki.
    Maja po 7 tyg sa rodzenstwem.
    Wkleje zdjecie zrobione na szybko. Narazie maluchy spia i nie chce ich meczyc.

    2.9.09

    wstęp do drutów

    Od pewnego czasu pociągało mnie robienie na drutach. Przykład Pimposhki i jej namowa sprawiły, że sięgnęłam po druty. Podstawy pokazała mi dobra duszyczka w osobie Justynki. Wprawdzie moje pierwsze "dzieło" jeszcze nie gotowe, ale postanowiłam Wam pokazać 2 rodzaje włóczki jaką dziś kupiłam

    Obie z tej samej serii Marble Chunky z firmy James C. Brett, obie cieniowane i super miekkie i gładkie.

    Taką na szalik dla Pana Męża:



    A taka dla siebie na krótkie bolerko:




    Mam nadzieję, że za kilka dni będę mogła Wam pokazać szalik jaki przygotowywuję na gwiazdkę dla Taty Krzyśka.

    1.9.09

    Dzieło rąk własnych cz 1

    Dziś przyszło moje zamówienie z ebay z koralikami. Jak zawsze wprawiło mnie to w dobry nastrój i pomyślałam, że pokażę Wam co biżuteryjnego ostatnio zrobiłam.

    z piasku pustyni:



    szklane koraliki:


    szklane koraliki, drewno i drut pamięciowy:

    15.8.09

    Muffiny - przepis baza

    Ostatnio coraz częściej jestem proszona o podanie mojego przepisu na muffiny. I pomyślałam, że zamieszczę tu mój przepis – bazę.
    Dziś będzie bez zdjęcia, ale jak wyglądają muffiny chyba każdy wie ;-)

    Muffiny – przepis baza
    Na 12 babeczek

    Składniki:
    1 szklanka mąki
    ½ szklanki płatków owsianych
    2 jajka
    ½ szklanki cukru
    1/3 szklanki oleju
    Plaska łyżeczka proszku do pieczenia
    Szczypta soli
    Mleko (tyle, żeby ciasto miało konsystencję dość gęstej śmietany)
    + dodatki smakowe (około ½ szklanki)

    Przygotowanie:
    Wymieszać wszystkie składniki w misce, dodać dodatki smakowe, przełożyć do foremki. Piec najpierw 10 min w temp 200 st, a następnie zmniejszyć temp do 170 st. Po upływie około 25 min sprawdzić patyczkiem czy babeczki są upieczone.

    A poniżej nasze ulubione kombinacje smakowe:
    Sok z cytryny + maliny
    Orzechy, jabłka i cynamon
    Truskawki + czekolada
    Jeżyny + płatki migdałowe
    Banany + tropikalne muesli
    Rozpuszczona kawa + biała czekolada


    Ale to, jakich dodatków użyjecie zależy tylko od Waszej inwencji

    Smacznego.

    14.8.09

    Refleksyjnie

    Od kilku tygodni nieustannie krąży mi po głowie ta piosenka:



    gdy jej słucham, odżywają pewne dobre i pewne złe wspomnienia, czasem udaje mi się uwierzyć, że rzeczywistość duszy o której piosenka mówi nie jest moim udziałem i aż tak bardzo nie boli...

    11.8.09

    Cypr - w odwiedzinach u greckich bogów cz 2

    Pierwszy tydzień wakacji minął nam na opalaniu się, czytaniu, objadaniu się arbuzami i różnymi smakołykami, czyli jak to mówi mój znajomy – skwarkowaliśmy się. Oh zapomniałabym chodziliśmy na drinki i spacery, graliśmy w bilard w hotelowym barze i zakochiwaliśmy się z Krzyśkiem na nowo.













    Pewnego dnia przy basenie poznaliśmy dwoje Brytyjczyków Joanne i Erniego. Bardzo sympatyczną parę po 50tce, z którą często wychodziliśmy wieczorami i zwiedzaliśmy Cypr.

    Na początku drugiego tygodnia wakacji zdecydowaliśmy się na wynajęcie samochodu. Pojechaliśmy do polecanej przez przedstawicielkę naszego biura podróży międzynarodowej agencji wynajmu i dowiedzieliśmy się ze nie ma szans u nich na wynajęcie samochodu przed końcem tygodnia. Zdecydowaliśmy się spróbować w lokalnych biurach. Dopiero w drugim okazało się, że mają wolny pojazd. Dostaliśmy Nissana Note, kilku miesięcznego. Bardzo przyjemne auto.




    Cała procedura wynajmu była szybka i prosta. Zdziwiło nas to, że nie wymagano od nas depozytu a pani z biura powiedziała, że wynajmuje nam samochód tylko, dlatego, że ja będę z Krzyskiem. Stwierdziła, że mężczyźni jeżdżą ostrożniej, gdy ich ukochane siedzą obok. Mój biedny małżonek poczuł się lekko urażony tym, że jego aparycja nie wzbudza zaufania. Zresztą jak można ufać takiej twarzy:



    Następnie zabraliśmy spod naszego hotelu Joanne i Erniego oraz nasze rzeczy i pojechaliśmy na zwiedzanie wyspy. Na początek wybraliśmy do miejsca urodzenia greckiej bogini Afrodyty Petra tou Romiou. Miejsce jest magiczne. Zgodnie z legendą należy znaleźć na plaży przy skale Afrodyty kamień w kształcie serca. Plaża jest kamienista, a nagrzane kamienie parzyły nawet przez klapki. Weszliśmy na chwilę do wody i ja uciekłam szybko, ponieważ fale przynosiły kamienie, które mocno kaleczyły stopy. Krzysiek był odważniejszy i wytrwał dłużej. Wróciliśmy do tego miejsca kilka dni później sami we dwoje. Krzyśkowi tak się spodobała plaża i kamienie, że marudził żebyśmy tam jeszcze wrócili.
    Kilka zdjęć :













    cdn

    2.8.09

    Cypr - w odwiedzinach u greckich bogów

    Od kilku dni zabieram się za pisanie relacji z wakacji na Cyprze i wreszcie udało mi się znaleźć trochę czasu żeby się tym zająć.

    Nasze wakacje zaczęły się 26 czerwca popołudniu. Pojechaliśmy na lotnisko w Dublinie, żeby odstawić autko na długoterminowy parking i odlecieć w siną dal. Na lotnisku wszystko przebiegło sprawnie i parę minut po 19-tej byliśmy już w powietrzu zmierzając w kierunku Londynu. Na lotnisko Gatwick dotarliśmy około 21-szej, oddaliśmy bagaże do przechowalni, poszliśmy na małe zakupy a potem na kawę i coś na ciepło. Lot do Pafos na Cyprze mieliśmy dopiero o 7 rano, w związku z tym czekało nas sporo czekania. Niestety tak to bywa, gdy się człowiek przesiada. Tak wyglądała moja ulubiona pozycja podczas długich godzin oczekiwania:




    O godzinie 3 nad ranem rozpoczęto odprawę. Oczywiście nie obeszło się bez kłopotów. Okazało się, że przewoźnik tak rygorystycznie liczy kg w bagażu podręcznym, że musieliśmy przepakowywać torby. Wiem jedno, – jeśli nie będę musiała nie polecę więcej z T. Cookiem gdyż 15 kg bagażu głównego i 5 kg bagażu podręcznego to stanowczo za mało przy ich cenach. W każdym bądź razie udało się nam odprawić bagaż i dotrzeć do samolotu, po drodze oczywiście robiąc spore zakupy w strefie wolnocłowej. Samolot był opóźniony, ale z tego, co zauważyliśmy ogólnie samoloty tych linii nagminnie się spóźniają.


    Lot był w miarę ok., aczkolwiek pod koniec miałam niesamowite mdłości a lądowanie przyjęłam z niesamowitą ulgą. Cypr przywitał nas gorącym powietrzem i gwarem. Droga do hotelu zajęła nam około 2 h. Hotel był przyjemny, choć w stosunku do ubiegłorocznego hotelu na Ibizie prezentował niższy standard (ona mają 3 gwiazdki). Dostaliśmy pokój na najwyższym 5 piętrze, niestety zaraz pod wentylatorami dla całego hotelu, przez co w pokoju było dość głośno. Widok z balkonu był cudowny, choć siedzenie na balkonie nam nie groziło. Na wysokości 5 piętra wiatry były na tyle silne, że popielniczka jeździła po całym balkonie.
    To widzieliśmy z naszego balkonu:








    Naprzeciw głównego wejścia do hotelu znajdował się sztuczny mini wodospad z oczkiem wodnym. Niestety za całe 2 tygodnie ani razu nie widziałam płynącej tamtędy wody.



    Pierwszego wieczoru po kolacji szybko poszliśmy spać. Zmęczeni prawie 24 godzinami w drodze padliśmy bardzo szybko. Niedzielę spędziliśmy prawie całą przy basenie bądź w pokoju.
    Pierwsza nasza wyprawa do starego miasta w Limassol nastąpiła w poniedziałkowy poranek. Przeszliśmy się starym miastem, zwiedziliśmy średniowieczny zamek, w którym ślub brał Ryszard Lwie Serce i Brengaria. Niestety kaplica, w której nastąpił ich ślub nie istnieje. Obecnie w zamku mieści się Cypryjskie Muzeum Średniowiecza. Zameczek jest mały, ale bardzo przyjazny. We wnętrzu nie wolno robić zdjęć, lecz nadrobiliśmy to na dachu budynku, z którego widać większą część Limassol.





    ]



    W Limassol zauroczyły nas uliczki w okolicach zamku oraz nadmorska promenada.






    Cdn.

    Tytułem wstępu

    Od pewnego czasu chcę się dzielić z Wami nie tylko nowymi przepisami kulinarnymi, ale też tym, co siedzi mi w głowie, co zobaczyłam czy zrobiłam. Pomysł nowego bloga, w którym będzie trochę naszych podróży bliskich i dalekich, trochę przepisów kulinarnych, conieco dzieł rąk własnych krążył po mojej głowie od kilku miesięcy. Naciskana przez kilka koleżanek postanowiłam zebrać się w sobie i rozpocząć nową przygodę w blogowaniem.

    Czy się uda? Cóż zobaczymy

    Pozdrawiam serdecznie
    Agata